piątek, 2 marca 2018

Bo kobieta zmienną jest...

 
 
Chęć do zmian pojawia się u mnie średnio 10 razy dziennie, co w skali roku daje nam ponad 3,5 tyś takich myśli. Ja nawet o jedzeniu tyle nie myślę. Ciągle coś zmieniam i przestawiam, nic nie może utrzymać się na jednym miejscu przez dłuższy czas. Wiecznie coś wymyślam, maluję, szkicuję, wycinam, kombinuję jak, co i gdzie. Wizyty w sklepach kończą się przytarganiem do domu nowej roślinki, doniczki, świeczki, ramki i innych rzeczy mniej lub bardziej potrzebnych. Bo przecież ta puszka na herbatę ma inny kolor, a puszka na kawę ma inny napis i co z tego, że mam podobnych puszek już kilka. Oczywiście w moim rozumieniu wszystko jest z kategorii rzeczy bardziej potrzebnych. A żeby nie zrujnować się finansowo dużo rzeczy wykonuję sama.

Chęć do zmian w domu pojawiła się dwa lat temu, gdy miałam już dość na ścianach krzykliwych kolorów, ciemnych mebli, potrzebowałam powiewu świeżości. Pamiętam rodzinny dom, gdy miałam lat nie więcej niż dwanaście i jego białe ściany... wszędzie... Dorastałam i marzył mi się kolor, kolor i jeszcze raz kolor... Więc w swoim własnym domu malowałam co mi się tylko podobało, miałam dość białego, nie mogłam na niego patrzeć, nawet miałam  brąz na ścianie... brrrrrr... Na samą myśl już mi słabo. W którymś momencie nastąpił przełom, że jednak ta biel i ta jasność to coś, czego mi potrzeba. Zaczęłam właśnie zmiany od rozjaśniania ścian, na początku delikatnie, żeby szoku nie doznać, szarościami i przybrudzoną bielą. Później przyszedł czas na czystą biel, która póki co jest tylko w kuchni i przed którą tak się kiedyś broniłam. Na resztę pomieszczeń przyjdzie czas. Myślę, że jeszcze w tym roku.

Po ścianach przyszedł czas na meble, kiedyś zakochana w brązach, wzięłam wałek do ręki, puszkę farby i zaczęłam pozbywać się niechcianego koloru. Nie mogłam pozwolić sobie na całkowitą wymianę mebli, więc było to rozwiązanie idealne. Póki co trzymają się dzielnie. Meble oczywiście :). Jednym słowem naprawiam błędy "młodości", błędy urządzania domu sprzed dwunastu lat. Jestem na całkiem dobrej drodze. Największym moim marzeniem jest ujednolicić podłogę, która w każdym pomieszczeniu jest inna. I o ile niektóre rzeczy mogę wykonać sama, zrobić coś tańszym kosztem, to już niestety podłogi sama sobie nie zrobię i jest to nie lada wydatek finansowy. Przyjdzie mi chyba jeszcze na to trochę poczekać, więc póki co wymyślam inne rzeczy, za ich realizacje pewnie zabiorę się gdzieś w kwietniu, już po Wielkanocy, teraz raczej skupię się na zbieraniu materiałów potrzebnych do realizacji niektórych projektów :). A lista jest długa.


 











 

Siatka organizer - zrobiłam sama
Papierowe torby - zrobiłam sama
Domki latarenki z papieru - zrobiłam sama
Makramowe kwietniki - zrobiłam sama
Mała makrama na siatce - zrobiłam sama
Kule plaster miodu
 - zrobiłam sama
Girlanda czarna z papieru - zrobiłam sama

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz