poniedziałek, 26 lutego 2018

Zupełnie nie o szyciu

 
 
 Powinnam zmienić nazwę bloga. I instagrama. Zdecydowanie. Na mariposa (nie)szyje. Nie po drodze mi z szyciem ostatnio, niestety. Wzięło mnie jakoś na zmiany w domu i tak trzyma mnie to już jakiś czas i puścić nie chce. Tęsknie za szyciem, owszem, ale mam w głowie tyle wnętrzarskich pomysłów, że sama nie wiem za co się zabrać.

Idzie wiosna i marzy mi się zaprojektować taras, bo w  tamtym roku obudziłam się z tarasowymi inspiracjami trochę za późno, tak we wrześniu bodajże. Przytargałam od mamy stary fotel z czasów prl-u i czeka na szlifowanie i wymianę tapicerki. Malowanie fotela nie wchodzi w rachubę, bo chcę by był widoczny kolor drewna. Na liście "must have" tego roku jest wiele rzeczy do odhaczenia. Zmieniam dom metr po metrze. I jeszcze dużo pracy przede mną, bo dużo rzeczy wykonuje sama, ze względów finansowych, a to wymaga czasu i poświęcenia. Od malowania ścian, mebli, szycia zasłon, poduszek, po drobniejsze dekoracje z papieru, np. domki latarenki, które metalowe też trochę kosztują, szczególnie te duże. Wpadłam na pomysł, że pokombinuję z brystolem i się udało. Faktem jest, że nie zapalę w nim świeczki, ale światełka na baterię też dają radę. Robiłam papierowe osłonki na doniczki, kwietniki makramowe. Zaczęłam wyplatać makramy, wzięłam szydełko do ręki i sama zrobiłam pufę, która mi się ogromnie podobała od dawna. Wiele razy zastanawiałam się nad jej kupnem ale cena... niestety odstraszała. Pufa kosztowała mnie o połowę mniej, a myślę, że nawet mniej.  Okazuje się, że jednak można, ale kosztem czegoś, w tym przypadku czasu.

Najwięcej czasu potrzebowałam, aby poznać technikę jak zrobiony jest klosz do lampy(ostatnie zdjęcie). Te lampy origami kosztują majątek. Póki co jest to tylko atrapa i nie ma tam żarówki, ale planuję do pokoju zrobić taki kinkiecik w jakimś jaśniejszym kolorze.

Uszyłam też knot pillows. Poduchy supły. Wykonanie ich też mnie kosztowało o wiele mniej, niż gdybym je kupiła. Sama kombinowałam jak są pozawijane te precelki, bo w necie jest mnóstwo instrukcji, ale do tych wąskich poduszek. O tych "fat knot pillows" ciężko znaleźć info.

Zapałałam miłością do roślin doniczkowych. Nie wiem skąd się to wzięło. Miałam mały roślinowy epizod gdzieś około dwudziestki, później minęło, zarzekałam się nawet, że nie postawię żadnej roślinki na parapecie. Dziś otaczałabym się nimi  z każdej strony. Nie umiem w sklepie przejść obojętniej obok jakichkolwiek roślinek. Trzy razy podchodzę, oglądam i zastanawiam się czy na pewno jej potrzebuję.

Jeśli rośliny to i doniczki. Szajba ostatnich miesięcy. Kupuję je w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek. Na szczęście nie wydaję na nie fortuny, są to przede wszystkim małe doniczki za 6 czy 7 zeta. Poważnie. Na duże okazy mam inny sposób, na przykład osłonka z papierowej torby i to na dodatek wykonanej własnoręcznie. 

I tak właśnie sobie kombinuję. Mebluję, przestawiam, maluję, urządzam. I tylko nie szyję. Ale kiedyś zacznę.




 







 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz